WYBORY PREZYDENCKIE W USA
Czy Demokraci są inni?
Styczniowe prawybory w Iowa i New Hampshire rozpoczęły walkę o prezydenturę USA. Będą to najdroższe wybory w historii Stanów - szacuje się, że kandydaci wydadzą do listopada miliard dolarów. Pieniądze te mogłyby nakarmić wszystkie niedożywione dzieci w tym najbogatszym kraju świata - czyli jedno dziecko na sześć.
George W. Bush się kojarzy z chciwą, neoliberalną polityką służącą wielkim korporacjom oraz krwawymi wojnami - dlatego na całym świecie ludzie mają nadzieję, że Republikanie przegrają.
Możliwe, że tym razem prezydenturę z ramienia Partii Demokratycznej może zdobyć kobieta (Hillary Clinton) lub człowiek czarnoskóry (Barack Obama).
Na radykalnej lewicy w USA panuje pogląd, że Demokraci stanowią mniejsze zło - a nawet że mogą zrobić coś pozytywnego dla biednych i zwykłych pracowników.
Warto przyjrzeć się temu argumentowi.
To prawda, że retoryka Clinton i Obamy jest nieco inna niż Busha. Oboje kandydaci mówią, że chcą odejść od agresywnej i jednostronnej polityki zagranicznej Busha.
Obiecują nawet odzyskać niektóre ze zniżek podatkowych danych bogatym. Ale to naprawdę bardzo mało.
Wojna w Iraku
Jeśli chodzi o wojnę w Iraku, kandydaci ci nie dają żadnej nadziei ruchowi antywojennemu. Clinton głosowała za wojną, co wciąż jest jej wytykane, a Obama odmawia zapewnienia, że gdyby wygrał, do końca pierwszej kadencji prezydenckiej, czyli do 2013, amerykańskie wojska zostaną wycofane z Iraku. Żeby pokazać elitom, że jest "twardy" Obama podkreśla nawet , że gotów jest zaatakować Iran.
Demokraci chcą wyciągnąć USA z klęski w Iraku tak, aby jak najmniej ucierpiały imperialistyczne interesy Stanów. Republikanie dążą do tego samego celu - kandydaci obu partii różnią się tylko nieco w metodach jego osiągnięcia.
Korporacje
Demokraci cieszą się największym poparciem ze strony związków zawodowych - otrzymują 93 procent wszystkich związkowych dotacji politycznych. M.in. z tego powodu wielu osób twierdzi, że Demokraci to taka amerykańska socjaldemokracja. Jednak dotacje związkowe stanowią tylko 14 procent funduszy Demokratów, którzy otrzymują aż 67 procent od wielkich korporacji.
W wyborach w 2004 roku kandydat Demokratów na prezydenta, John Kerry, otrzymał 187 milionów dolarów - znaczne kwoty wpłynęły od takich firm jak Time Warner, Citigroup, IBM, Goldman Sachs i Microsoft. Takie korporacje mają największe wpływy w Partii Demokratycznej.
Partia Demokratyczna jest partią kapitalistyczną - reprezentuje ona interesy klasy panującej w USA. W 2004 r. ponad połowa z 13 największych darczyńców biznesowych tej partii dała fundusze także Partii Republikańskiej. Demokraci otrzymują jeszcze więcej pieniędzy od wielkich korporacji poprzez dotacje na rzecz zespołów badawczych i think-tanks (rady pomysłodawcze).
Historia rządzenia
Demokraci wcale nie mają lepszej historii rządzenia niż Republikanie. Spójrzmy przykładowo na rządy Billa Clintona, męża Hillary, gdy był prezydentem w latach 1993-2000.
Różnica w dochodach między bogatymi a biednymi wzrosła. Clinton wysłał żołnierzy do walki zbrojnej tyle razy, ile jego czterej poprzednicy razem wzięci i zdemontował system opieki społecznej w Stanach.
Od samego początku Partia Demokratyczna była drugą partią kapitalizmu USA.
Zwycięstwo północnych stanów w wojnie secesyjnej (lata 1861-1865) dała początek nowoczesnej kapitalistycznej gospodarce rządzonej przez dwie partie - Republikanów i Demokratów.
Republikanie mieli swoją bazę wśród północnych przemysłowców, a Demokraci reprezentowali panującą elitę na Południu, która promowała system segregacji rasowej.
W klasie pracowniczej był podział - protestanccy pracownicy i ci czarnoskórzy, którzy mieli prawo do głosu, w większości wspierali Republikanów - a nowi imigranci z Europy, często katolicy, popierali Demokratów.
“Złota epoka”
Jednak dziś Partia Demokratyczna ma reputację "partii ludu". Wynika to głównie ze "złotej epoki" Demokratów w latach 1933-1945.
Demokrata Franklin D. Roosevelt wprowadził wtedy wiele ważnych reform, by przeciwdziałać ogromnemu kryzysowi gospodarczemu lat 30-ych - jeden pracownik na cztery był wówczas bez pracy.
Roosevelt zorganizował koalicję "New Deal" (Nowy Ład) - sojusz związkowców, czarnoskórych i biednych.
Za New Deal stała wielka restrukturyzacja sił biznesowych popierających Demokratów. Biznesmeni popierali reformy Roosevelta, ponieważ miały one ratować kapitalizm amerykański, a nie z nim walczyć. Sam Roosevelt nazwał siebie "zbawicielem systemu prywatnego zysku i wolnej przedsiębiorczości".
Reformy tamtych lat w znacznej mierze tłumaczą, dlaczego dzisiejsi związkowcy są wśród najbardziej konsekwentnych zwolenników Partii Demokratycznej.
Black Power
Powstanie ruchu na rzecz praw obywatelskich w 1955 r. i ruchu Black Power w latach 60-ych stanowiło polityczne zagrożenie dla Demokratów, jednak zdołali oni włączyć w swoje ramy znaczą część tych ruchów. Między 1964 r. a 1969 r. liczba wybranych w głosowaniu czarnoskórych urzędników wzrosła od 103 do 6,424. Dzisiaj czarni w przytłaczającej większości głosują na Demokratów.
Jednak Demokraci nic nie mają do oferowania biednym i pracującym. Dlatego prawdopodobnie tylko 50 proc. uprawnionych do głosowania pójdzie do urn w listopadzie 2008 r. Wielu Amerykanów jest rozczarowanych procesem politycznym i nie widzi żadnej różnicy między Demokratami a Republikanami. I mają rację.
Alternatywa
Potrzebna jest radykalna alternatywa. W przeszłości widzieliśmy jak taka alternatywa się tworzyła. W 1920 r. socjalista Eugene Debs zdobył prawie milion głosów, gdy kandydował na prezydenta. W latach 30-ych i 60-ych również były szanse na tworzenie radykalnej alternatywy wobec Demokratów.
W 2000 r. radykalny działacz Ralph Nader zdobył 2,7 milionów głosów w wyborach prezydenckich.
Dziś lewicowi działacze i antywojenni aktywiści w USA stoją przed trudnym zadaniem tworzenia nowej partii, która naprawdę będzie reprezentować zwykłych pracujących ludzi.